Czy człowiek ma więcej bakterii niż komórek? Skąd wziął się ten mit
Przez lata powtarzano, że człowiek ma w sobie nawet dziesięć razy więcej bakterii niż własnych komórek. Brzmiało to dramatycznie: „jesteśmy w 90% bakteriami”. Ten obraz dobrze działał na wyobraźnię, ale współczesna biologia i medycyna mocno go skorygowały. Rzeczywistość jest ciekawsza niż prosty slogan, a liczby wyglądają inaczej, niż sugerują popularne memy.
Kluczowe pytanie: czy człowiek ma więcej bakterii niż komórek? Najnowsze szacunki naukowców pokazują, że bilans jest mniej spektakularny, ale wciąż robi wrażenie. Szacuje się, że w ludzkim ciele znajduje się około 30 bilionów (30 000 000 000 000) własnych komórek oraz około 30–40 bilionów komórek bakteryjnych, głównie w jelitach. Oznacza to, że stosunek bakterii do komórek człowieka jest mniej więcej 1:1, a nie 10:1, jak twierdził stary mit.
Fakt, że liczby są zbliżone, nie odbiera bakteriom znaczenia. Przeciwnie – pokazuje, jak głęboko są wbudowane w nasze funkcjonowanie: wpływają na odporność, trawienie, metabolizm, a nawet na nastrój. Zrozumienie, skąd wzięły się dawne szacunki i na czym opierają się współczesne, pozwala lepiej ocenić, jak naprawdę wygląda relacja między człowiekiem a jego mikrobiomem.
Ile mamy komórek, a ile bakterii? Aktualne liczby i porównania
Jak szacuje się liczbę komórek w ludzkim ciele
Liczby takie jak „30 bilionów komórek” nie biorą się z prostego liczenia pod mikroskopem. To wynik złożonych modeli matematycznych i badań objętości oraz masy poszczególnych tkanek. Naukowcy łączą dane o:
- masie narządów i tkanek (np. wątroba, skóra, mięśnie),
- średniej wielkości i gęstości komórek w danej tkance,
- udziale procentowym danych typów komórek w całym organizmie.
Na tej podstawie powstały uaktualnione szacunki. Obecnie przyjmuje się, że dorosły człowiek o masie około 70 kg ma przeciętnie około 30 bilionów własnych komórek. Warto przy tym zauważyć, że ogrom tej liczby budują głównie:
- erytrocyty (czerwone krwinki) – drobne, ale bardzo liczne,
- komórki skóry – regularnie się złuszczają i odnawiają,
- komórki w mięśniach szkieletowych – są duże i liczne, choć pojedynczo olbrzymie.
Inne typy komórek, choć biologicznie kluczowe – jak neurony w mózgu – stanowią znacznie mniejszy procent całkowitej liczby, ale są bardzo „kosztowne” energetycznie.
Skąd się biorą liczby dotyczące bakterii w ciele człowieka
W przypadku bakterii sprawa wygląda inaczej. Większość z nich zamieszkuje jelito grube, mniejsza część znajduje się w jamie ustnej, na skórze i w innych miejscach. Dawne szacunki, sugerujące przewagę 10:1 na korzyść bakterii, opierały się na bardzo uproszczonych założeniach dotyczących:
- średniej liczby bakterii w 1 gramie stolca,
- objętości i masy jelit,
- niedokładnych danych o całkowitej liczbie komórek człowieka.
Nowsze analizy, uwzględniające dokładniejsze pomiary, sugerują, że przeciętny dorosły ma w sobie około 30–40 bilionów bakterii. U konkretnej osoby ta liczba może być nieco wyższa lub niższa, w zależności od masy ciała, wzrostu, zawartości treści w jelitach czy stosowanych leków (np. antybiotyków).
Porównanie – człowiek kontra bakterie w liczbach
Różne typy komórek i bakterii mają inną wielkość, masę i funkcje. Dla uporządkowania danych przydaje się proste zestawienie:
| Element | Szacowana liczba | Główne miejsce występowania |
|---|---|---|
| Komórki człowieka (łącznie) | ~30 bilionów | Cały organizm |
| Bakterie w ciele człowieka | ~30–40 bilionów | Głównie jelito grube |
| Erytrocyty (czerwone krwinki) | ~20–25 bilionów | Krew |
| Komórki skóry | ~2–3 biliony | Naskórek, skóra właściwa |
| Komórki bakteryjne w jelicie grubym | ~30 bilionów | Okrężnica, odbytnica |
Nawet jeśli bakterii bywa chwilowo nieco więcej, nie zmienia to faktu, że nie jesteśmy „w większości bakteriami” w sensie masy. Zdecydowaną większość naszego ciała stanowią własne komórki, ponieważ komórka bakteryjna jest o rzędy wielkości mniejsza od ludzkiej. Pod względem liczby – jesteśmy mniej więcej „pół na pół”, pod względem masy – zdecydowanie organizmem ludzkim z bogatą społecznością bakteryjną na pokładzie.
Fakty i mity: co jest prawdą o bakteriach w naszym ciele
Mit 1: Człowiek to w 90% bakterie
To jeden z najbardziej rozpowszechnionych sloganów. Często pojawia się w popularnonaukowych artykułach, prezentacjach czy memach. Jego źródłem było przybliżone oszacowanie z lat 70. XX wieku, które szacowało stosunek bakterii do komórek ludzkich na 10:1. Dziś wiemy, że to wyraźne uproszczenie, a w świetle nowszych badań – po prostu nieprawdziwe.
Współczesne analizy danych morfometrycznych i mikrobiologicznych wskazują, że realny stosunek wynosi bliżej 1:1, a przy pewnych warunkach (np. po wypróżnieniu, w trakcie antybiotykoterapii) liczba bakterii może być nawet mniejsza niż liczba komórek człowieka. Slogan „90% bakterii” wciąż powraca, bo jest zgrabny marketingowo, ale z punktu widzenia biologii nie odzwierciedla realiów.
Mit 2: Bakterie w ciele człowieka to głównie zagrożenie
Bakterie kojarzą się przede wszystkim z chorobami – anginą, zapaleniem płuc, zatruciami pokarmowymi. To naturalne, bo z infekcjami stykamy się bezpośrednio, często w bolesny sposób. Jednak zdecydowana większość bakterii naturalnie obecnych w ciele człowieka nie jest patogenna. Wręcz przeciwnie – pełnią one rolę obronną i wspierającą.
Przykłady:
- Bakterie jelitowe produkują niektóre witaminy (np. K, część z grupy B),
- wspomagają trawienie złożonych węglowodanów, których enzymy człowieka same nie rozłożą,
- zajmują „miejsca” na błonie śluzowej, utrudniając zasiedlenie jelita przez patogeny,
- uczą układ odpornościowy odróżniania „swój – obcy”.
Uproszczenie „bakteria = wróg” prowadzi do szkodliwych praktyk, takich jak nadużywanie środków dezynfekcyjnych czy antybiotyków bez wyraźnych wskazań. Uderza to nie tylko w bakterie chorobotwórcze, lecz także w nasz mikrobiom ochronny.
Mit 3: Antybiotyki „czyszczą” organizm ze wszystkich bakterii
Antybiotyki są potężnym narzędziem medycyny, ale nie działają jak gumka do ścierania. Po pierwsze, mają specyficzne spektrum – niektóre zabijają głównie bakterie Gram-dodatnie, inne Gram-ujemne, kolejne tylko tlenowe lub beztlenowe. Po drugie, ich stężenie w organizmie jest różne w zależności od tkanki, dlatego niektóre nisze mikrobiologiczne (np. pewne miejsca na skórze) reagują słabiej.
Prawdą jest, że antybiotykoterapia może znacząco zredukować różnorodność bakterii jelitowych oraz liczbę niektórych korzystnych gatunków. Nie oznacza to jednak, że cały organizm staje się „jałowy”. Znaczna część bakterii przetrwa lub szybko zacznie odbudowywać populację, często z przesunięciem składu – co może sprzyjać np. biegunkom lub nadmiernemu rozrostowi drożdżaków.
Mit 4: Im mniej bakterii, tym lepiej dla zdrowia
Skrajna wersja „higienicznego” myślenia zakłada, że idealnie byłoby zredukować liczbę bakterii w naszym ciele do minimum. Taki scenariusz w praktyce jest niemożliwy, a teoretycznie – byłby groźny dla życia. Kluczowe układy, jak trawienny czy odpornościowy, zostały ukształtowane w ścisłej współpracy z mikroorganizmami. Brak kontaktu z drobnoustrojami w dzieciństwie koreluje z większym ryzykiem alergii, astmy i niektórych chorób autoimmunologicznych (tzw. hipoteza higieniczna).
Zdrowie człowieka nie polega na eliminacji bakterii, lecz na zrównoważonej relacji między nami a naszym mikrobiomem. Zamiast dążyć do sterylności, sensowniejszym celem jest:
- utrzymywanie różnorodności gatunków pożytecznych,
- hamowanie rozrostu patogenów,
- wzmacnianie barier ochronnych (skóra, błony śluzowe, śluz, odporność miejscowa).

Gdzie w ciele człowieka żyją bakterie i co tam robią
Jelita – główna „metropolia” bakterii w naszym ciele
Największe skupisko bakterii w ciele człowieka znajduje się w jelicie grubym. Nie bez powodu mówi się o jelitowym „ekosystemie” – to złożona społeczność tysięcy gatunków, która tworzy stabilną, choć dynamicznie reagującą, strukturę.
W jelicie cienkim bakterii jest relatywnie niewiele – panują tam inne warunki: szybszy przepływ treści, wyższe stężenie kwasów żółciowych, silniejsze enzymy trawienne. Dopiero jelito grube, z wolniejszym pasażem i bogatą treścią resztek pokarmowych, stwarza idealne środowisko dla złożonej flory bakteryjnej.
Najważniejsze funkcje bakteryjnej „metropolii” jelitowej:
- fermentacja błonnika i produkcja krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych (SCFA), takich jak maślan, które stanowią paliwo dla komórek jelita,
- synteza niektórych witamin, szczególnie witaminy K i części witamin z grupy B,
- modulacja odporności – stymulacja komórek odpornościowych obecnych w ścianie jelita,
- konkurencja z patogenami o miejsce, składniki odżywcze i receptory na błonie śluzowej.
Zmiana składu bakteryjnego jelit – np. po antybiotykoterapii, radykalnej diecie czy infekcji – może objawiać się wzdęciami, biegunką, zaparciami, ale też gorszym samopoczuciem ogólnym czy większą podatnością na infekcje.
Skóra – rozległa bariera z własną florą
Skóra to drugi kluczowy obszar zasiedlony przez bakterie. Znajdują się one na powierzchni naskórka, w ujściach mieszków włosowych, w gruczołach łojowych i potowych. Różne rejony skóry tworzą odmienne mikrośrodowiska – np. przestrzenie między palcami, pachy, twarz, plecy.
Na skórze żyją m.in. gatunki takie jak Staphylococcus epidermidis, Cutibacterium acnes (dawniej Propionibacterium acnes) czy różne gatunki z rodzaju Corynebacterium. Większość z nich w warunkach równowagi nie wywołuje chorób, a część wręcz:
- wytwarza substancje hamujące rozwój patogenów,
- wspiera utrzymanie lekko kwaśnego pH skóry,
- komunikuje się z układem odpornościowym, „ćwicząc” go w rozpoznawaniu zagrożeń.
Przykład praktyczny: osoba, która obsesyjnie dezynfekuje ręce silnymi środkami kilka–kilkanaście razy dziennie, może doprowadzić do uszkodzenia bariery hydrolipidowej i zaburzenia składu flory skórnej. W efekcie skóra staje się sucha, podrażniona, a nawet bardziej podatna na zakażenia.
Jama ustna, nos i gardło – wilgotne środowiska dla różnorodnych bakterii
Układ oddechowy – pierwsza linia kontaktu ze światem zewnętrznym
Jama ustna, nos i gardło to jedne z najbardziej dynamicznych środowisk bakteryjnych. Wilgoć, zmienna temperatura, stały dopływ powietrza i pokarmu tworzą warunki dla bardzo zróżnicowanej społeczności drobnoustrojów. To tam bakterie jako pierwsze „spotykają” wdychane patogeny.
W nosie dominują m.in. gatunki z rodzajów Staphylococcus i Corynebacterium, w jamie ustnej – liczne paciorkowce jamy ustnej (Streptococcus mitis, S. salivarius, S. mutans) oraz bakterie beztlenowe bytujące w kieszonkach dziąsłowych. Dobrze funkcjonujący mikrobiom tych okolic:
- tworzy biofilm na błonach śluzowych, który utrudnia „przyklejenie się” groźnym bakteriom i wirusom,
- produkuje substancje antybakteryjne, np. bakteriocyny,
- wpływa na lokalną odpowiedź immunologiczną (wydzielnicza IgA, komórki odpornościowe w migdałkach i błonie śluzowej).
Przesunięcie równowagi w kierunku określonych gatunków (np. nadmiar bakterii próchnicotwórczych) sprzyja chorobom – próchnicy, paradontozie, nawracającym zapaleniom gardła. Przykład z codzienności: osoba, która przez tygodnie używa silnego płynu antybakteryjnego do płukania ust kilka razy dziennie, może odczuć suchość, pieczenie, a przy okazji zwiększyć ryzyko zaburzeń flory i rozwoju grzybicy jamy ustnej.
Drogi moczowo-płciowe – delikatny ekosystem zależny od hormonów
U kobiet szczególnie ważnym środowiskiem bakteryjnym jest pochwa. Tu kluczową rolę odgrywają pałeczki kwasu mlekowego z rodzaju Lactobacillus. Utrzymują one kwaśne pH, wytwarzają nadtlenek wodoru i inne metabolity, które ograniczają rozwój drożdżaków i bakterii patogennych.
Zaburzenia tego ekosystemu mogą pojawić się po antybiotykach, zmianach hormonalnych (ciąża, menopauza, antykoncepcja), a także przy intensywnym stosowaniu agresywnych środków myjących czy irygacji. Efektem bywa bakteryjne zapalenie pochwy lub nawracające zakażenia grzybicze. Z praktyki ginekologicznej: często wystarczy ograniczenie „dezynfekującej” pielęgnacji i wsparcie flory pałeczkami kwasu mlekowego, aby dolegliwości ustąpiły.
U zdrowych mężczyzn drogi moczowo-płciowe zawierają znacznie mniej bakterii niż jelita czy skóra, ale i tu pojawiają się stabilne, choć skromniejsze społeczności drobnoustrojów, zwłaszcza w obrębie żołędzi i napletka. Ich skład również wpływa na ryzyko stanów zapalnych.
Inne nisze bakteryjne w organizmie
Oprócz jelit, skóry i błon śluzowych istnieją mniej oczywiste miejsca, gdzie toczy się bakteryjne życie:
- przewody gruczołów łojowych i potowych – specyficzne gatunki dostosowane do wysokiej zawartości lipidów lub potu,
- spojówki oka – niewielka, ale znacząca liczba bakterii, które współistnieją z łzami o właściwościach bakteriobójczych,
- przedni odcinek nosa i małżowiny uszne – przejściowe i stałe populacje, zależne od kontaktu ze środowiskiem zewnętrznym.
Te nisze są mniej liczebne niż jelita, ale pokazują, że nasze ciało nie ma jednego „mikrobiomu”. To raczej archipelag powiązanych, a jednocześnie odrębnych ekosystemów.
Jak naukowcy liczą bakterie i komórki człowieka
Od prostych szacunków do zaawansowanych modeli
Pierwsze wyobrażenia o przewadze bakterii nad komórkami człowieka opierały się na bardzo ogólnych rachunkach: przyjmowano objętość jelita, gęstość bakterii w jednym gramie treści jelitowej i szacunkową liczbę komórek ludzkich. Taki „rachunek na serwetce” dawał spektakularne, ale mało precyzyjne wyniki.
Współczesne podejście wygląda inaczej. Aby oszacować stosunek bakterii do komórek ludzkich, łączy się kilka typów danych:
- szczegółowe dane anatomiczne (objętość i masa narządów, długość jelit, powierzchnia skóry),
- pomiary liczby komórek w danym narządzie (np. liczba erytrocytów na jednostkę objętości krwi),
- pomiary gęstości bakterii w różnych odcinkach przewodu pokarmowego i na powierzchni skóry,
- dane z badań mikroskopowych i molekularnych (np. ilościowe PCR, sekwencjonowanie DNA bakteryjnego).
Na tej podstawie powstają modele, które dla „przeciętnej” osoby (ok. 70 kg, konkretne proporcje tkanki tłuszczowej, mięśni, krwi) wyliczają, ile jest komórek różnych typów i ile bakterii w poszczególnych niszach. Stąd bierze się oszacowanie bliskie stosunkowi 1:1, a nie 10:1.
Dlaczego wynik nie jest liczbą „na zawsze”
Liczenie komórek i bakterii w ciele człowieka to zawsze przybliżenie. Kilka czynników sprawia, że wynik może się zmieniać:
- postać ciała – osoba wysoka, o dużej masie mięśniowej i stosunkowo mniejszej ilości tkanki tłuszczowej będzie miała więcej komórek mięśniowych niż drobna, szczupła osoba,
- stan jelit – przed wypróżnieniem w jelicie grubym znajduje się więcej treści i bakterii niż bezpośrednio po nim,
- wiek – u dzieci proporcje między narządami, ilością krwi i składem mikrobiomu różnią się od dorosłych,
- choroby i leki – antybiotyki, chemioterapia, przewlekłe stany zapalne jelit czy zabiegi chirurgiczne zmieniają liczebność i rozmieszczenie zarówno komórek, jak i bakterii.
Dlatego warto traktować liczby (typu 30–40 bilionów komórek) jako przybliżenia porządkowe, a nie policzone „co do jednej komórki” fakty.
Badania mikrobiomu – co faktycznie mierzymy
Gdy w mediach pojawiają się informacje o „badaniach mikrobiomu”, zazwyczaj chodzi o analizę materiału genetycznego bakterii z próbki kału, śliny, wymazu ze skóry lub innego miejsca. Najczęściej sekwencjonuje się fragmenty genu 16S rRNA – swoistego „kodu kreskowego” dla bakterii. Pozwala to określić:
- jakie gatunki lub rodzaje bakterii są obecne,
- jaka jest ich względna obfitość (procent w obrębie całej społeczności),
- jak różni się skład między osobami zdrowymi a chorymi.
Jednak nawet najlepsze badanie mikrobiomu nie mówi wprost, ile dokładnie komórek bakterii znajduje się w organizmie. Dostajemy raczej obraz składu i różnorodności niż dokładny licznik. To istotne, gdy próbuje się oceniać obietnice komercyjnych testów mikrobiomu, które czasem sugerują większą precyzję, niż faktycznie oferują.
Co wpływa na liczbę i skład bakterii w naszym ciele
Dieta – paliwo dla mikrobiomu
Pożywienie jest jednym z najsilniejszych czynników kształtujących mikrobiom jelitowy. Bakterie korzystają głównie z tych składników, których nasze enzymy nie strawiły – głównie z różnych frakcji błonnika pokarmowego.
Różne wzorce żywieniowe pociągają za sobą różne konsekwencje:
- dieta bogata w warzywa, owoce, pełne ziarna, nasiona roślin strączkowych sprzyja bakteriom fermentującym błonnik i produkującym SCFA,
- menu zdominowane przez żywność wysoko przetworzoną, cukry proste i tłuszcze nasycone wiąże się zwykle z mniejszą różnorodnością mikrobiomu i wzrostem niektórych gatunków związanych ze stanem zapalnym,
- nagłe, radykalne zmiany (np. drastyczne diety eliminacyjne) często skutkują przejściowym zaburzeniem równowagi bakteryjnej i dolegliwościami jelitowymi.
Zmiana składu mikrobiomu po modyfikacji diety może być zauważalna już po kilku dniach, choć stabilne przestawienie ekosystemu zajmuje zwykle tygodnie.
Leki i chemia – antybiotyki to nie wszystko
Antybiotyki najbardziej kojarzą się z wpływem na bakterie, ale nie są jedynym czynnikiem ingerującym w mikrobiom. Na skład i liczebność bakterii oddziałują także:
- leki zmieniające pH żołądka (np. inhibitory pompy protonowej) – osłabiają barierę kwasu solnego, co pozwala przeżyć i dotrzeć do jelit bakteriom, które zwykle zostałyby zniszczone,
- niesteroidowe leki przeciwzapalne – mogą uszkadzać błonę śluzową jelit i pośrednio wpływać na skład mikrobiomu,
- środki dezynfekujące i detergenty używane na skórze – modyfikują skład flory powierzchniowej, czasem faworyzując gatunki bardziej oporne,
- konserwanty i dodatki do żywności – niektóre z nich wykazują działania antybakteryjne także wobec flory jelitowej.
Czasem efekt jest zamierzony (np. terapia antybiotykiem w ciężkiej infekcji), a czasem stanowi uboczny koszt leczenia. Dobór leków i czasu ich stosowania w praktyce często jest kompromisem między skutecznością a ochroną mikrobiomu.
Styl życia, stres i środowisko
Poza dietą i lekami, znaczenie mają też czynniki mniej oczywiste:
- sen i rytm dobowy – mikrobiom jelit zmienia się w ciągu dnia, a przewlekłe zaburzenia snu wiązano w badaniach z mniejszą różnorodnością flory,
- aktywność fizyczna – umiarkowany, regularny ruch sprzyja korzystnym zmianom, m.in. poprzez wpływ na perystaltykę jelit i gospodarkę metaboliczną,
- kontakt z naturą – osoby spędzające więcej czasu na świeżym powietrzu, w zróżnicowanych środowiskach (las, park, wieś), zwykle mają bogatszy mikrobiom skóry i dróg oddechowych,
- stres przewlekły – aktywuje oś jelitowo-mózgową, zmienia wydzielanie hormonów i mediatorów stanu zapalnego, co pośrednio przekłada się na skład bakterii.
Różnice w mikrobiomie między dwoma osobami o podobnej diecie, ale skrajnie innym stylu życia, potrafią być zaskakująco duże. Widać to choćby u pracowników zmianowych czy zawodowych sportowców.
Jak wspierać „dobrą” stronę naszego mikrobiomu
Żywienie przyjazne bakteriom
Nie istnieje jedna „dieta idealna” dla wszystkich, można jednak wskazać kilka zasad sprzyjających bakteriom, które wspierają zdrowie gospodarza. Przy planowaniu posiłków pomocne okazują się:
- różnorodność roślin – im więcej typów warzyw, owoców, pełnych ziaren, tym większa szansa na zróżnicowany mikrobiom,
- błonnik rozpuszczalny i oporny skrobiowo – obecny m.in. w płatkach owsianych, roślinach strączkowych, niektórych chłodzonych produktach skrobiowych (ziemniaki, ryż),
- fermentowana żywność – kiszone warzywa, niektóre jogurty i kefiry, tradycyjne produkty fermentowane (pod warunkiem braku przeciwwskazań zdrowotnych),
- umiarkowanie w cukrze i alkoholu – nadmiar może sprzyjać rozrostowi mniej pożądanych drobnoustrojów, w tym drożdżaków.
Osoba, która na co dzień jada głównie pieczywo pszenne, sery, wędliny i słodycze, a warzywa wprowadza okazjonalnie, zapewni swoim bakteriom znacznie uboższe „menu” niż ktoś, kto w każdym posiłku ma różne źródła błonnika.
Umiarkowana higiena zamiast sterylności
Higiena rąk, szczepienia, prawidłowa obróbka żywności – to fundamenty zdrowia publicznego i nie ma w nich niczego sprzecznego z troską o mikrobiom. Problem zaczyna się wtedy, gdy dążenie do „czystości” przybiera formę ciągłej dezynfekcji wszystkiego dookoła.
Rozsądne podejście obejmuje m.in.:
- mycie rąk mydłem i wodą w kluczowych momentach (po toalecie, przed jedzeniem, po kontakcie z chorymi) zamiast stałego używania silnych środków odkażających,
- dobór środków myjących do skóry – preparaty łagodne, bez nadmiaru substancji bakteriobójczych do codziennego stosowania,
- unikanie rutynowego używania płynów antyseptycznych do jamy ustnej bez konkretnego wskazania stomatologa lub laryngologa.
Probiotyki, prebiotyki i „synbiotyki” – co naprawdę robią
W aptece można dziś znaleźć dziesiątki preparatów na mikrobiom. Warto rozróżnić kilka pojęć, bo kryją się za nimi różne mechanizmy działania:
- probiotyki – żywe drobnoustroje, które w odpowiedniej ilości wywierają korzystny efekt zdrowotny u gospodarza,
- prebiotyki – składniki żywności (zwykle frakcje błonnika), które są pożywką głównie dla „dobrych” bakterii jelitowych,
- synbiotyki – połączenie probiotyku i prebiotyku w jednym preparacie lub produkcie.
Probiotyk nie działa jak „zaszczepienie się” bakteriami na stałe. Duża część przyjmowanych szczepów przechodzi przez przewód pokarmowy, czasowo modyfikując środowisko, konkurując z patogenami i produkując korzystne metabolity. Stąd efekty przy konkretnych dolegliwościach (np. biegunki poantybiotykowe) często widać tylko przez okres przyjmowania preparatu.
Prebiotyki działają bardziej „systemowo” – jeśli w jelicie obecne są już korzystne bakterie, otrzymują paliwo i mogą się namnażać. Typowe przykłady to inulina, fruktooligosacharydy (FOS) czy galaktooligosacharydy (GOS), naturalnie występujące np. w cykorii, cebuli, czosnku, szparagach czy bananach.
W praktyce lepszy efekt daje połączenie: zmiana diety w kierunku bogatego w błonnik jadłospisu i ewentualne, celowane stosowanie probiotyku w określonej sytuacji (np. podczas antybiotykoterapii, przy biegunce infekcyjnej lub nawracających infekcjach intymnych po konsultacji z lekarzem).
Kiedy probiotyk ma sens, a kiedy jest zbędny
Badania nie dają jednego, prostego schematu dla wszystkich. Można jednak wskazać kilka sytuacji, w których korzyść z probiotyków jest relatywnie dobrze udokumentowana:
- biegunki poantybiotykowe u dzieci i dorosłych – wybrane szczepy Lactobacillus i Saccharomyces boulardii skracają czas trwania objawów i zmniejszają ryzyko ich wystąpienia,
- niektóre infekcje przewodu pokarmowego – probiotyki bywają użytecznym uzupełnieniem leczenia, zwłaszcza w ostrych biegunkach wirusowych,
- zakażenia i nawroty bakteryjnego zapalenia pochwy – miejscowo lub doustnie stosowane szczepy ginekolodzy włączają jako element strategii profilaktycznej,
- wybrane choroby jelit – np. we wrzodziejącym zapaleniu jelita grubego niektóre preparaty wieloszczepowe są częścią standardu leczenia podtrzymującego.
Z drugiej strony, kupowanie probiotyku „na odporność”, „na koncentrację” czy „na ładną cerę” bez żadnej diagnostyki to często strzał w ciemno. Skład tych preparatów bywa przypadkowy, a komunikaty marketingowe – przesadnie obiecujące.
W gabinecie często pojawia się osoba, która od miesięcy przyjmuje kilka różnych probiotyków na raz, a jednocześnie w diecie praktycznie nie ma błonnika. Efekt? Portfel chudszy, brzuszne dolegliwości bez większej poprawy. Odwrócenie proporcji – najpierw talerz, potem ewentualnie kapsułka – zwykle daje więcej korzyści.
Poród, karmienie i pierwsze lata życia – fundament bakteryjnej „tożsamości”
To, jakie bakterie kolonizują ciało dziecka w pierwszych godzinach i miesiącach, rzutuje na jego mikrobiom przez lata. Różnice pojawiają się już na starcie:
- poród drogami natury – noworodek ma intensywny kontakt z florą bakteryjną pochwy i odbytu matki, szybko kolonizują go m.in. pałeczki kwasu mlekowego i Bacteroides,
- cesarskie cięcie – początkowo dominuje flora skóry personelu i rodziców, a także bakterie ze środowiska szpitalnego; różnice w składzie mikrobiomu mogą utrzymywać się przez wiele miesięcy.
Karmienie piersią wprowadza do przewodu pokarmowego dziecka nie tylko składniki odżywcze, lecz także oligosacharydy mleka kobiecego – swoiste prebiotyki selektywnie wspierające rozwój bifidobakterii. Mleko matki zawiera również żywe komórki i bakterie, które stopniowo budują ekosystem jelitowy dziecka.
Dzieci karmione wyłącznie mlekiem modyfikowanym mają często inny profil bakteryjny: mniej bifidobakterii, więcej bakterii typowych dla dorosłego jelita. Nowoczesne mieszanki bywają wzbogacane o prebiotyki i probiotyki, jednak nie odtwarzają one w pełni składu mleka kobiecego.
W kolejnych latach ogromne znaczenie ma ekspozycja na różnorodne środowiska – piasek, trawę, kontakt z rówieśnikami, domowymi zwierzętami. Model „dziecka w sterylnym szklanym kloszu” wiązano w badaniach z większym ryzykiem alergii i chorób autoimmunologicznych, choć mechanizmy są złożone i nie sprowadzają się tylko do flory bakteryjnej.
Mikrobiom a choroby przewlekłe – gdzie fakty, a gdzie hipotezy
W popularnych doniesieniach mikrobiom pojawia się jako przyczyna niemal wszystkiego: od otyłości, przez depresję, po choroby autoimmunologiczne. Rzeczywistość jest bardziej zniuansowana.
W wielu schorzeniach obserwuje się dysbiozę, czyli zaburzenie równowagi bakteryjnej:
- choroby zapalne jelit (Crohn, wrzodziejące zapalenie jelita grubego),
- zespół jelita nadwrażliwego,
- otyłość i cukrzyca typu 2,
- choroby wątroby o podłożu metabolicznym,
- niektóre zaburzenia nastroju i lękowe.
Problem w tym, że często nie wiadomo, co jest pierwsze: zmieniony mikrobiom czy sama choroba. Leki, dieta, poziom aktywności, sen, przewlekły stres – wszystkie te czynniki jednocześnie wpływają i na organizm, i na bakterie. Trudno z tego gąszczu wyciągnąć prostą linię przyczynowo-skutkową.
Są jednak konkretne przykłady, gdzie ingerencja w mikrobiom przyniosła wymierne korzyści. Przeszczep mikrobioty kałowej (FMT) stał się standardem leczenia nawracających zakażeń Clostridioides difficile, które nie reagują na antybiotyki. U części chorych efekt bywa spektakularny – po jednej lub kilku procedurach biegunki ustępują, a skład mikrobiomu upodabnia się do dawcy.
W innych chorobach FMT nadal jest w fazie badań. Eksperymentuje się z nim m.in. w chorobach zapalnych jelit, zespole jelita nadwrażliwego czy nawet w wybranych zaburzeniach neurologicznych. Dotychczasowe wyniki są obiecujące, ale nierówne – widać, że mikrobiomu nie da się „naprawić” jednym uniwersalnym sposobem.
Czy bakterie mogą „sterować” naszym zachowaniem?
Oś jelitowo-mózgowa fascynuje naukowców i media. Niektóre badania sugerują, że bakterie jelitowe wpływają na produkcję neuroprzekaźników i mediatorów zapalnych, modulując nastrój, odczuwanie bólu czy reakcję na stres.
Eksperymenty na zwierzętach pokazały, że myszy pozbawione flory bakteryjnej zachowują się inaczej niż ich „zwykłe” odpowiedniki – są bardziej lękliwe albo przeciwnie, wykazują nadmierną śmiałość. Przeszczep mikrobiomu z jednych na drugie potrafił częściowo przenosić te cechy.
U ludzi dane są bardziej rozproszone. W niektórych badaniach probiotyki zmniejszały nasilenie objawów lęku czy depresji, ale efekty były umiarkowane i zależały od konkretnego szczepu. Trudno z nich wyprowadzić zalecenie typu „na obniżony nastrój kup probiotyk X”.
Dużo pewniejsze jest coś innego: sposób żywienia i higiena snu wpływają zarówno na mikrobiom, jak i na psychikę, a oddziaływanie zachodzi w obie strony. Osoba, która śpi krótko, je nieregularnie i w ciągłym pośpiechu, częściej skarży się zarówno na problemy jelitowe, jak i na obniżony nastrój. Zmiana tych nawyków rzadko bywa spektakularna z dnia na dzień, ale z czasem daje wymierne, „wielokierunkowe” korzyści.
Mity o bakteriach w naszym ciele – kilka popularnych przekonań pod lupą
Wokół mikrobiomu narosło sporo uproszczeń. Kilka z nich powraca regularnie w mediach społecznościowych i rozmowach:
- „Więcej bakterii niż komórek człowieka, więc jesteśmy głównie bakteriami” – szacunki 1:1 pokazują, że liczebnie jest remis. Do tego ludzkie komórki są przeciętnie znacznie większe, więc masowo i objętościowo to one „rządzą”.
- „Mikrobiom można przebudować w tydzień” – krótkotrwałe zmiany diety wywołują szybkie przesunięcia w składzie bakterii, ale głębsza, trwała przebudowa ekosystemu wymaga miesięcy spójnych nawyków.
- „Każdy probiotyk jest dobry na wszystko” – działanie probiotyków jest szczepozależne. To, że jeden szczep Lactobacillus pomaga przy biegunce, nie oznacza, że inny szczep tego samego gatunku wesprze odporność czy poprawi nastrój.
- „Naturalne znaczy bezpieczne” – domowe kiszonki, egzotyczne fermentowane napoje czy niepasteryzowane produkty mogą zawierać także bakterie chorobotwórcze. Osoby z ciężkim niedoborem odporności czy po przeszczepach otrzymują nieraz bardzo konkretne zalecenia ograniczające tego typu żywność.
- „Jeśli mam dolegliwości jelitowe, to na pewno przez zły mikrobiom” – przyczyną mogą być choroby organiczne (np. celiakia, nieswoiste zapalenia jelit), nietolerancje, infekcje, zaburzenia osi stres–jelita i wiele innych czynników. Mikroorganizmy są jednym z elementów układanki, a nie zawsze głównym winowajcą.
Jak rozsądnie podchodzić do komercyjnych testów mikrobiomu
Testy „profilu jelitowego” obiecujące dopasowanie diety do składu flory bakteryjnej stały się modnym produktem. Ich interpretacja bywa jednak problematyczna.
Typowy raport przedstawia listę wykrytych bakterii z komentarzami typu „za mało”, „za dużo”, „idealnie”. Problem w tym, że nauka nie określiła jeszcze jednoznacznego „wzorcowego” mikrobiomu. To, że u jednej osoby dany gatunek jest liczny, a u innej prawie nieobecny, nie musi oznaczać choroby – ludzkie ekosystemy są naturalnie różnorodne.
Dodatkowo skład mikrobiomu zmienia się z dnia na dzień. Pojedyncza próbka kału to jak zdjęcie zrobione w konkretnym momencie, a nie pełny film. Różnice między dwiema próbkami tej samej osoby mogą być podobne do różnic między dwiema różnymi osobami.
Test może mieć sens w ramach badania naukowego lub opieki prowadzonej w specjalistycznym ośrodku, gdzie wynik zostanie zestawiony z objawami, wynikami krwi, diety i innymi parametrami. Traktowanie go jako „wyroczni”, która sama z siebie podpowie idealny jadłospis, zwykle prowadzi do zbyt restrykcyjnych i niekoniecznie potrzebnych eliminacji.
Przeszczep mikrobioty kałowej – jak wygląda w praktyce
Choć nazwa brzmi egzotycznie, procedura FMT jest wykonywana w wielu szpitalach. Do zabiegu kwalifikuje się zwykle osoby z nawracającymi zakażeniami C. difficile, u których kolejne antybiotyki nie dają trwałej poprawy.
Proces obejmuje kilka etapów:
- wybór dawcy i szczegółowe badania krwi oraz stolca, by wykluczyć infekcje i choroby przewlekłe,
- przygotowanie materiału – odpowiednie rozcieńczenie i filtrację,
- podanie zawiesiny jelitowo (np. podczas kolonoskopii) lub w formie kapsułek odpornych na działanie soku żołądkowego.
Skuteczność w leczeniu nawrotowego zakażenia C. difficile sięga bardzo wysokich odsetków, co odróżnia FMT od wielu innych, nadal eksperymentalnych interwencji w mikrobiom. Jednocześnie to procedura medyczna z potencjalnymi powikłaniami, wymagająca nadzoru i odpowiednich standardów bezpieczeństwa.
W sieci można natknąć się na opisy „domowych” przeszczepów mikrobioty, wykonywanych samodzielnie. Tego typu działania niosą realne ryzyko przeniesienia zakażeń, zaburzeń elektrolitowych oraz innych powikłań i są zdecydowanie odradzane.
Mikrobiom poza jelitami – skóra, jama ustna, drogi rodne
Skupienie na jelitach sprawia, że zapomina się o innych, równie ważnych ekosystemach bakteryjnych:
- skóra – zasiedlona przez różne bakterie w zależności od miejsca (tłuste okolice, fałdy skórne, dłonie). Nadmierne wysuszanie i agresywne środki myjące mogą sprzyjać problemom dermatologicznym, w tym egzemie czy trądzikowi,
- jama ustna – zróżnicowana flora bierze udział w ochronie przed patogenami, a także w wczesnych etapach trawienia; przewlekła dysbioza w postaci płytki nazębnej i kamienia wiąże się z próchnicą i chorobami przyzębia,
- ok. 30 bilionów komórek ludzkich,
- ok. 30–40 bilionów komórek bakteryjnych.
- Stary mit, że „człowiek ma 10 razy więcej bakterii niż własnych komórek”, jest nieaktualny – współczesne dane wskazują na zbliżony stosunek liczbowy bakterii do komórek człowieka (około 1:1).
- Dorosły człowiek o masie ok. 70 kg ma średnio około 30 bilionów własnych komórek, z czego największy udział liczbowy mają erytrocyty, komórki skóry i komórki mięśni szkieletowych.
- W ludzkim ciele znajduje się ok. 30–40 bilionów komórek bakteryjnych, z czego większość zasiedla jelito grube, a reszta występuje m.in. w jamie ustnej i na skórze.
- Nowsze, dokładniejsze szacunki liczby bakterii uwzględniają lepsze pomiary objętości jelit, liczby bakterii w 1 gramie treści jelitowej oraz zaktualizowane dane o liczbie komórek ludzkich.
- Nawet jeśli liczbowo bakterii bywa nieco więcej, pod względem masy zdecydowanie dominuje tkanka ludzka, ponieważ pojedyncza komórka bakteryjna jest o rzędy wielkości mniejsza od komórki ludzkiej.
- Bakterie nie są głównie zagrożeniem – większość naturalnie obecnych w organizmie szczepów pełni kluczowe funkcje, m.in. wspiera odporność, trawienie, metabolizm i produkcję niektórych witamin.
- Zmiany w liczbie bakterii (np. po wypróżnieniu czy podczas antybiotykoterapii) mogą czasowo sprawić, że będzie ich mniej niż komórek człowieka, co dodatkowo podważa tezę, że „jesteśmy w 90% bakteriami”.
Najczęściej zadawane pytania (FAQ)
Czy człowiek ma więcej bakterii niż własnych komórek?
Według najnowszych szacunków liczba komórek człowieka (ok. 30 bilionów) jest zbliżona do liczby bakterii zamieszkujących nasze ciało (ok. 30–40 bilionów). Oznacza to stosunek mniej więcej 1:1, a nie 10:1, jak sugerował dawny mit.
Rzeczywiste proporcje mogą się nieco zmieniać w zależności od masy ciała, stanu zdrowia, diety czy stosowanych leków, ale nie potwierdzają hasła „jesteśmy w 90% bakteriami”. Pod względem liczby jest niemal remis, pod względem masy – zdecydowanie dominują komórki ludzkie.
Skąd wziął się mit, że w 90% jesteśmy bakteriami?
Mit pochodzi z uproszczonych szacunków z lat 70. XX wieku, w których przyjęto orientacyjny stosunek 10:1 na korzyść bakterii. Opierano się na przybliżonej liczbie bakterii w 1 gramie stolca, uśrednionej objętości jelita i niedokładnych danych o całkowitej liczbie komórek człowieka.
Nowsze, bardziej precyzyjne analizy morfometryczne i mikrobiologiczne wykazały, że ten stosunek jest bliższy 1:1. Mimo to stary slogan „w 90% bakterie” nadal bywa powtarzany, bo jest chwytliwy i łatwy do zapamiętania.
Ile dokładnie mamy komórek w ciele, a ile bakterii?
U przeciętnej dorosłej osoby o masie ok. 70 kg szacuje się:
Najliczniejsze wśród naszych komórek są erytrocyty (czerwone krwinki), komórki skóry i komórki mięśni szkieletowych.
Większość bakterii znajduje się w jelicie grubym, a mniejsza część na skórze, w jamie ustnej i innych miejscach. Różnice między osobami wynikają m.in. z budowy ciała, diety, leków czy stanu jelit.
Czy bakterie w naszym ciele są głównie szkodliwe?
Nie. Zdecydowana większość bakterii zasiedlających nasze ciało to organizmy neutralne lub wręcz korzystne. Pomagają w trawieniu, produkują niektóre witaminy, wspierają odporność i chronią przed patogenami, konkurując z nimi o przestrzeń i składniki odżywcze.
Bakterie chorobotwórcze stanowią niewielką część wszystkich drobnoustrojów, z którymi mamy kontakt. Problem pojawia się wtedy, gdy bariera ochronna (np. mikrobiom jelitowy) zostaje zaburzona, np. przez chorobę, antybiotykoterapię czy skrajnie jałowy tryb życia.
Czy antybiotyki naprawdę „czyszczą” organizm ze wszystkich bakterii?
Antybiotyki mogą mocno zmniejszyć liczbę i różnorodność bakterii, zwłaszcza w jelitach, ale nie sterylizują całego organizmu. Działają wybiórczo – na określone grupy bakterii (np. Gram-dodatnie, Gram-ujemne, tlenowe, beztlenowe) i z różnym nasileniem w zależności od tkanki.
Po antybiotykoterapii mikrobiom zwykle stopniowo się odbudowuje, choć jego skład może ulec zmianie. Dlatego ważne jest rozsądne stosowanie antybiotyków – tylko wtedy, gdy są rzeczywiście potrzebne i przepisane przez lekarza.
Czy im mniej bakterii w ciele, tym lepiej dla zdrowia?
Nie. Nasze układy trawienny i odpornościowy są przystosowane do życia w ścisłej współpracy z bakteriami. Zbyt sterylne środowisko i unikanie kontaktu z drobnoustrojami, zwłaszcza w dzieciństwie, wiąże się z większym ryzykiem alergii, astmy i niektórych chorób autoimmunologicznych (tzw. hipoteza higieniczna).
Kluczem jest równowaga: higiena tam, gdzie ma znaczenie (np. mycie rąk, bezpieczne przygotowywanie żywności), ale bez obsesyjnego „wybijania” wszystkich bakterii z otoczenia i własnego ciała.
Czy skoro bakterii jest tyle co naszych komórek, to przestajemy być „w pełni ludźmi”?
Nie. Pod względem masy i funkcji organizm pozostaje przede wszystkim „ludzki”: komórki człowieka są znacznie większe od bakteryjnych i to one budują tkanki oraz narządy. Bakterie są raczej „dodatkowym ekosystemem na pokładzie”, który współdecyduje o naszym zdrowiu.
Coraz częściej mówi się o człowieku jako o „superorganizmie” – połączeniu komórek ludzkich i mikrobów. Nie umniejsza to naszej tożsamości, ale podkreśla, jak bardzo zależymy od mikroskopijnych współpracowników.






